10 godz. 16 min. Rozmiar: 572,0 MB. Data premiery: 2020-06-18. Każdy sprzedawca w empik.com jest przedsiębiorcą. Wszystkie obowiązki związane z umową sprzedaży ciążą na sprzedawcy. Za wysłanie produktu odpowiada sprzedawca. Były sobie świnki trzy 22,90 zł. Były Sobie Trzy Japońce ; Nazwisko Ostatniego Króla Polski ; Dlaczego Warto Oszczędzać Wodę ; Córka Uranosa I Gai ; Când Se Folosește Virgula ; Były sobie trzy łabędzie. Łabędzie śliczne, pełne wdzięku i gracji. Łabędzie dostojne, wręcz pałacowe. Łabędzie tak piękne, że każdy chciałby mieć je w swoim wielkim ogrodzie, gdzie wałęsałyby się na pokaz wśród równiutko przystrzyżonych żywopłotów i ściętych od linijki trawników. Chociaż były prezydent zdaje sobie sprawę z tego, że przyczyną śmierci syna była zbyt późno zdiagnozowana choroba, obarcza odpowiedzialnością siebie. Lech Wałęsa wini siebie za Były sobie świnki trzy. By: Olga Rudnicka. Narrated by: Ilona Chojnowska. Length: 10 hrs and 16 mins. 5.0 (1 rating) Try for $0.00. Prime member exclusive: pick 2 free titles with trial. Pick 1 audiobook a month from our unmatched collection. były sobie trzy małe świnki. Pewnego dnia postanowiły opuścić gospodarstwo, by wyruszyć w świat. Pożegnały się z mamą i ruszyły w drogę. Szły najpierw przez las, a potem polną drogą. Bardzo się cieszyły z tej wyprawy, bo wszystko dookoła wydawało im się niezmiernie ciekawe Jednak ich cechą wspólną były proporcje 4:3, które były najpopularniejszym standardem przed obecnym 16:9; znajomi kopiowali sobie nawzajem gry ze swojej kolekcji w domowych zaciszach. Watch OPOWIEDZ NAM COŚ MILU - odcinek 8 Były sobie świnki trzy - Bajki Po Polsku Dla Dzieci on Dailymotion Najtrudniejszy moment, podbieranie zdobyczy. Karaś srebrzysty z rozlewiska – cudowna ryba. Kolejny japończyk. Śliczności! Tak też się stało! Pierwsze pół godziny mojego łowienia to nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Zmiana przynęt poskutkowała niemal natychmiast. Na gumkę trafiły dumbelsy pop up o smaku sfermentowanej kukurydzy. Get Audible Premium Plus for only $5.95 a month for the first 4 months. (Offer valid through 12/31/23) Additional bonus: Get one credit a month to pick any title from our entire premium selection (you'll use your first credit now). CoE2Yg. Spotkali się twarzą w twarz nie więcej niż kilka razy, a na "ty" przeszli korespondencyjnie. Znajomość i wymiana listów rozpoczyna się w 1972 roku prośbą redaktora miesięcznika "Nurt" o wiersze do druku, na którą Szymborska odpowiedziała życzliwie. Już wtedy znała też Barańczaka jako poetę. Po czterech latach przerwy korespondencja zostaje wznowiona. Jesienią 1976 roku poetka dedykuje "Panu Stanisławowi Barańczakowi" swój tomik "Wielka liczba" i życzy mu, aby "mógł się rychło zrewanżować zbiorkiem własnych wierszy". Barańczak odpowiada: "pisze do Pani wyrzutek społeczeństwa, kryminalista, którego skazano na rok z zawieszeniem i na grzywnę", a sąd w uzasadnieniu wyroku "wygłosił przekonanie, że okres zawieszenia kary da skazanemu szansę resocjalizacji". Barańczak skazany został za przekazanie dotacji na bibliotekę w celu uzyskania korzyści własnych, a tak naprawdę chodziło o zaangażowanie w działalność Komitetu Obrony Robotników. Niedługo potem poeta stracił posadę na Uniwersytecie Adama Mickiewicza. Szymborska odpowiedziała wyklejanką z cytatem z przedwojennej gazety: "Rzadko który naród miał tyle dobrego i pogodnego humoru, co Polacy. Przejawiał się on nie tylko w pismach wykształconych pisarzów, w opowiadaniach dworskich i gminnych, ale nawet w wyrokach sądowych". Barańczak pisywał długie listy - o wrażeniach po emigracji do USA, o sztuce przekładu, a zwłaszcza o przekładach wierszy Szymborskiej na angielski. Nie tylko je tłumaczył, ale też dbał o ich obecność w prasie literackiej, negocjował umowy, honoraria - zachowywał się jak agent literacki. Szymborska martwiła się, że zajęty przekładami zaniedbuje własną twórczość, on odpisywał, że po publikacji tłumaczeń jej wierszy redaktor z „New Yorkera” zainteresował się też jego poezją. Oboje nie należeli do osób łatwo odsłaniających prywatność, ale i do tego po dekadach korespondencji doszło. Kiedy Barańczak zachorował na chorobę Parkinsona, pisał: "Powtarzam sobie codziennie, że w gruncie rzeczy jestem wybrańcem losu, to znaczy, jeśli już musiałem na coś zachorować, to akurat ta choroba dla mnie jest stosunkowo nienajgorsza. Zmusza mnie na przykład (z powodu trudności z chodzeniem i równowagą) do siedzenia w domu: i bardzo dobrze – tak się składa, że całe życie byłem domatorem. Uniemożliwia występy publiczne? Świetnie dla mnie i dla publiczności – wiadomo, że jako mówca czy recytator nigdy nie byłem wiele wart. A już najlepsze jest to, że zacząłem chorować w odpowiednim momencie historycznym, kiedy już odkryto rolę dopaminy i wynaleziono różne zastępujące ją albo wspomagające lekarstwa". "Niełatwo w Polsce mieszkać po nagrodzie Nobla, oj niełatwo. Dla jednych mam być od tej pory Królową Korony Polskiej, z nożyczkami do przecinania różnych wstęg oraz młotkiem do wbijania gwoździ sztandarowych w rękach. Dla innych jestem w dalszym ciągu zagorzałą bolszewiczką, która była szczera tylko w dwu pierwszych tomikach, a potem przez 40 lat uprawiała chytry kamuflaż, żeby przypodobać się tym naiwnym Szwedom. Są również i tacy, którzy panią Wiesławę Szymberską czytali od zawsze, więc chyba zasłużyli, żeby się z nimi teraz tą nagrodą pokojową Nobla podzieliła. Zwłaszcza biednym parafiom coś się należy" - pisała Szymborska pod koniec lutego 1996 roku. "Z przerażeniem przyjęliśmy informację, że noblowski bankiet trwał cztery i pół godziny. Aż tyle, i to prawdopodobnie bez przerw na rozprostowanie kości i swobodną pogawędkę w kuluarach? Przecież to nieludzkie" - słali wyrazy współczucia Barańczakowie świadomi, że noblistka zwykła odpalać jednego papierosa od drugiego. Nie wiedzieli, że Szymborska stała się pierwszą i, jak dotąd, jedyną noblistką, której pozwolono na bankiecie noblowskim zapalić papierosa. Ponieważ na tym przyjęciu wolno robić tylko to, co robi król Szwecji, Karol Gustaw, chcąc niechcąc, też musiał zapalić. W tym czasie Barańczak, wraz z tłumaczką Clare Cavanagh, przygotowywali kolejne wydania wierszy świeżej noblistki w USA. Pierwszy wybór, wydany przed Noblem, został przez wydawcę okrojony - zamiast 120 wierszy ukazało się w nim tylko 100 utworów. Wznowienie tego tomiku po Noblu obejmowało już 120 wierszy, tak jak pierwotnie chcieli Barańczak i Cavanagh. Wiersze Szymborskiej uważane są za przyjazne tłumaczom, znalazło się jednak kilka utworów, "które po angielsku można by oddać tylko za cenę takich wysilonych konceptów, że i brzmiałoby to sztucznie, i zbyt dalekie byłoby od oryginału" - pisze Barańczak. To tylko osiem wierszy: "Sen", "Wiersz ku czci" i "Notatka" z tomu "Sól", "Pogoń" i "Nicość" z tomu "Wszelki wypadek" oraz "Sen starego żółwia", "Parada wojskowa" i "Jabłonka" z "Wielkiej liczby". Barańczak wprowadza poetkę w tajniki warsztatu translatora. "Był sobie raz. Wymyślił zero" - ta fraza okazała się nieprzetłumaczalna ze względu na unikatową właściwość polskiego przysłówka "raz", który może oznaczać także liczebnik. "Nicość przenicowała się" - to inna fraza, wobec której tłumacze poddali się, podobnie jak wobec wersu "Ubyliśmy zwierzętom. Kto ubędzie nam". Kłopot sprawiła także, wobec ubóstwa angielskich zdrobnień, "jabłoneczka". Poeci świetnie się bawią w tej korespondencji. Szymborska właśnie Barańczakowi przesyła wybór "wierszyków sarmackich", jak je roboczo nazywa. To parodie zwrotki z wiersza Rajnolda Suchodolskiego: "Kto powiedział, że Moskale są to bracia nas, Lechitów, temu pierwszy w łeb wypalę przed kościołem karmelitów!". Poetce posłużyło to za kanwę całej serii parodystycznych wierszyków jak na przykład: "Kto powiedział, że Łotysze/ używają ludzkiej mowy/ z listy zdrowych go wypiszę/ pod murami Częstochowy" czy też "Kto powiedział, że Japońce/ rozmawiają przy herbacie/ temu utnę wszystkie końce/ w szczebrzeszyńskiej kolegiacie". Barańczak sugeruje kilka nazw cyklu "Sarmatoły" oraz "Szowinietki literackie" (ostatecznie utrwaliła się nazwa Moskaliki). Do listu załącza swoje autorskie rozwiniecie tematu - kilkanaście utworów "Kto mi powie, że w Gujanie/ jada się coś prócz bananów/ pierwszy nużam go w guanie/ przed kościołem Franciszkanów" czy też "Kto śmie rzec: nie każdy Turek/ W pień wyrzyna i się piekli - pierwszy palnę mu z dwu rurek/ przed kościołem świętej Tekli". Szymborska z upodobaniem tworzyła też limeryki, zwłaszcza podczas podróży, gdy można było zainspirować się jakąś lokalną nazwą. To Michał Rusinek, zaangażowany po Noblu sekretarz Szymborskiej, przekazał Barańczakowi apel poetki o wypełnienie pewnego braku - nie było dotąd w literaturze polskiej limeryku o miejscowości Ocypel. "Brak ten ma charakter podwójny: stanowi lukę w literaturze rodzimej, jak też i musi stanowić bolączkę dla mieszkańców owej niezlimerykowanej miejscowości" - podkreślał. Barańczak natychmiast chwycił za pióro, aby zaspokoić tę, jak pisał, "jedną z najpilniejszych potrzeb społecznych" i zaproponował aż trzy limeryki o Ocyplu. W archiwum Szymborskiej są one przechowywane w teczce zatytułowanej "Barańczak/ jego cudeńka". Tytuł zbioru wziął się z kartki z wyklejanki z papugą proponująca bezpłatne konwersacje z maja 2005 roku. Tak powściągliwa zazwyczaj Szymborska napisała na niej po prostu: "Chcę Wam powiedzieć tylko, że Was kocham. Inne pozytywne uczucia też wchodzą w grę". Książka Wisława Szymborska, Stanisław Barańczak „Inne pozytywne uczucia też wchodzą w grę. Korespondencja 1972-2011” ukazała się nakładem wydawnictwa a5. Źródło: PAP 1. Kiedy jesteś w windzie sam na sam z jedną osobą, poklep ją w ramię, a potem udawaj (lub twierdź), że to nie ty. 2. Naciśnij przyciski i udaj, że cię pokopał prąd. Uśmiechnij się i spróbuj jeszcze raz. 3. Zapytaj, czy możesz nacisnąć przyciski za innych ludzi, lecz naciśnij te niewłaściwe. 4. Zadzwoń do psychiatry (lub telefonu zaufania) z telefonu znajdującego się w windzie i zapytaj czy nie wiedzą na którym piętrze właśnie się znajdujesz. 5. Przytrzymaj drzwi otwarte i powiedz, że czekasz na przyjaciela. Po chwili pozwól drzwiom się zamknąć i powiedz: "Cześć Tomek, jak minął dzień?" 6. Upuść pióro (lub długopis) i zaczekaj aż ktoś schyli się aby je podnieść, wtedy krzyknij "to moje!" 7. Weź ze sobą aparat i zrób zdjęcie każdemu kto jest w windzie. 8. Przenieś swoje biurko do windy i za każdym razem gdy ktoś wejdzie do środka, pytaj czy byli umówieni. 9. Rozłóż na podłodze planszę do gry i pytaj ludzi, czy mają ochotę zagrać. 10. Postaw pudełko w rogu windy i za każdym razem gdy ktoś wejdzie do środka, pytaj czy słyszy jak coś tyka 11. Udawaj, że jesteś z obsługi lotów i sprawdzasz procedury bezpieczeństwa i opuść windę z pasażerami. 12. Pytaj: "Czy czułeś to?" 13. Stań bardzo blisko kogoś, od czasu do czasu go obwąch*j. 14. Kiedy drzwi się zamkną, obwieszczaj jadącym: "Wszystko w porządku, bez paniki, one się otworzą ponownie" 15. Mów ludziom, że możesz zobaczyć ich aurę. 16. Spoliczkuj się mówiąc: "Zamknij się, wszyscy się zamknijcie!" 17. Otwórz brutalnie swoją walizkę (lub torbę) i patrząc do środka zapytaj: "Macie tam wystarczająco dużo powietrza?" 18. Stój cicho i bez ruchu w rogu, twarzą do ściany, nie wysiadaj. 19. "Przestrasz się" innego pasażera i krzyknij (tak jak w jakimś horrorze): "Jesteś jednym z nich!" i powoli się wycofaj. 20. Ubierz na dłoń skarpetę i używaj jej do rozmowy z innymi pasażerami. 21. Obsłuch*j ściany windy za pomocą stetoskopu. 22. Wydawaj z siebie dźwięki przypominające eksplozję kiedy ktoś naciska przycisk. 23. Wytrzeszcz gały na innego pasażera, przez chwilę wyszczerz zęby i obwieść: "Mam dziś ubrane nowe skarpety!" 24. Narysuj kredą na podłodze mały kwadrat i oznajm pasażerom, że "To jest moja prywatna powierzchnia" lub lepiej zaśpiewaj "Mój... ...jest ten kawałek podłogi!" Olga Rudnicka Bycie żoną swojego męża ma pewne zalety – pełne konto i nadmiar wolnego czasu. W zamian wystarczy tylko pilnować, by mąż nie zapominał, dzięki komu żyje pełnią szczęścia. Układ działa jak w zegarku, ale do czasu... Jolka, Martusia i Kama pewnego dnia odkrywają, że w metryce lat im przybywa, nie ubywa, pojawiają się kurze łapki, dodatkowe kilogramy, a w życiu ich mężów inne kobiety. Przyjaciółki postanawiają zmienić swój stan cywilny, zanim zrobią to ich mężowie. Tylko te nieszczęsne intercyzy... W tej sytuacji można zrobić tylko jedno. Zostać bogatą wdową. Żeby to tylko było takie proste... Opinie: Wystaw opinię Ten produkt nie ma jeszcze opinii Koszty dostawy: Odbiór osobisty zł brutto Kurier DPD zł brutto Paczkomaty InPost zł brutto Orlen Paczka zł brutto Kurier InPost zł brutto Kod producenta: 978-83-8194-581-3 Bycie żoną swojego męża ma pewne zalety – pełne konto i nadmiar wolnego czasu. W zamian wystarczy tylko pilnować, by mąż nie zapominał, dzięki komu żyje pełnią szczęścia. Układ działa jak w zegarku, ale do czasu... Jolka, Martusia i Kama pewnego dnia odkrywają, że w metryce lat im przybywa, nie ubywa, pojawiają się kurze łapki, dodatkowe kilogramy, a w życiu ich mężów inne kobiety. Przyjaciółki postanawiają zmienić swój stan cywilny, zanim zrobią to ich mężowie. Tylko te nieszczęsne intercyzy... W tej sytuacji można zrobić tylko jedno. Zostać bogatą wdową. Żeby to tylko było takie proste... TytułByły sobie świnki trzy AutorOlga Rudnicka Językpolski WydawnictwoStorybox LektorzyIlona Chojnowska ISBN978-83-8194-581-3 Rok wydania2020 Formatmp3 Czas10:16:00 -10% 100 wesel i zaginięcie Najpierw kwiaty, potem wiersze, wreszcie… śmierć. Gdy Emilia Brzeska robiła zdjęcia na setnym weselu w swojej karierze nie sądziła, że jej przyjaciółka, uczestnicząca w imprezie, tej samej nocy zaginie bez śladu. Poszukiwania Natalii nie przynoszą rezultatu, a wkrótce zostaje znalezione ciało innej dziewczyny. Wiele wskazuje na to, że za zbrodnią stoi tajemniczy adorator Natalii – i że tym razem na jego celowniku znalazła się sama Emilia… -25% Anioł w majonezie Opowiadania Leona Brofelta zawarte w zbiorczym tomie "Anioł w majonezie" powstawały w różnych okresach. -16% Asbjorn Krag. Tajemnica torpedy Detektyw Asbjørn Krag otrzymuje niezobowiązujące zaproszenie od przyjaciela do willi za miastem. W sąsiedztwie budynku dzieją się jednak dziwne rzeczy, słychać głuche krzyki i strzały z okolic domu Folgefuchtla, dziwaka, którego mało kto lubi. Czy okoliczni mieszkańcy mają się czego obawiać? Sven Elvestad – norweski dziennikarz i klasyk skandynawskiej powieści detektywistycznej. Najbardziej znany z serii kryminałów o detektywie Asbjørnie Kragu oraz powieści opublikowanych pod pseudonimem Stein Riverton, przetłumaczonych na kilka języków, w tym niemiecki i angielski. Wczesne powieści Elvestada posiadają misterną konstrukcję fabuły i narracji. Niektóre z nich wykorzystywały sztuczki narracyjne przypisywane później Agacie Christie. Późniejsze książki autora bliższe są konwencji thrillera psychologicznego z nawiązaniami do teorii Freuda, która go fascynowała. Od 1972 w Norwegii przyznawana jest nagroda dla najlepszego pisarza literatury kryminalnej – Rivertonprisen. -22% Behawiorysta Zamachowiec zajmuje przedszkole, grożąc że zabije wychowawców i dzieci. Policja jest bezsilna, a mężczyzna nie przedstawia żadnych żądań. Nikt nie wie, dlaczego wziął zakładników, ani co zamierza osiągnąć. Sytuację komplikuje fakt, że transmisja na żywo z przedszkola pojawia się w internecie. Służby w akcie desperacji proszą o pomoc Gerarda Edlinga, byłego prokuratora, który został dyscyplinarnie wydalony ze służby. Edling jest specjalistą od kinezyki, działu nauki zajmującego się badaniem komunikacji niewerbalnej. Znany jest nie tylko z ekscentryzmu, ale także z tego, że potrafi rozwiązać każdą sprawę. A przynajmniej dotychczas tak było… Rozpoczyna się gra między ścigającym a ściganym, w której tak naprawdę nie wiadomo, kto jest kim. -23% Błąd w sztuce. Kryminalna Piła Pod przewodnictwem Ryszarda Ćwirleja ulicami i zaułkami kryminalnej Piły w ślad za nieuchwytnymi przestępcami kroczą Izabela Szymczak, Robert Małecki, Andrzej Klawitter, Karolina Wilczyńska, Joanna Pawłusiów, Beata Sołowiej, Marta Matyszczak, Michał J. Zieliński, Jarosław Oryszak, Katarzyna Wójcik, Joanna Gręda, Dorota Dziedzic-Chojnacka, Paweł Kukliński oraz Marek Dryjer. „Książka ta z pewnością wzbogaca literacko-kryminalną mapę Polski. Pisarską ręką łączy Piłę i jej gościnny klimat ze śledczym dążeniem do rozwiązywania najmroczniejszych nawet intryg, w których istotną rolę odgrywa intuicja i wiedza policjantów służby kryminalnej, oparta na dążeniu do prawdy i sprawiedliwości”. Leszek Koźmiński „To nie błąd w sztuce, to kilkanaście wyjątkowych opowiadań! Po pierwsze, właśnie one zwyciężyły w konkursie Kryminalna Piła 2012, po drugie, akcja ich wszystkich dzieje się właśnie w Pile najbardziej policyjnym i najbardziej kryminalnym z polskich miast”. Marcin Wroński -15% Błyskawiczna wypłata Poznań, czerwiec 1982 r. Milicjanci z Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego pod kierunkiem porucznika Marcinkowskiego nie mają chwili wytchnienia. Muszą ująć sprawców zuchwałego napadu na furgonetkę przewożącą pieniądze. Jednocześnie badają sprawę upozorowanego samobójstwa mężczyzny o niejasnych powiązaniach z SB.